Związki kazirodcze - przecież to tylko dyskusja

2014-10-22 12:04:28(ost. akt: 2014-10-22 12:07:48)

Autor zdjęcia: sxc.hu

Wpis krakowskiego filozofa, prof. Jana Hartmana na blogu tygodnika „Polityka”, w którym twierdzi on, że czas rozpocząć dyskusję na temat związków kazirodczych, wywołał powszechne oburzenie, nie tylko ‒ jak się można było spodziewać ‒ po prawej stronie tzw. sceny politycznej, ale także wśród osób o zdecydowanie liberalno-lewicowym nastawieniu
Nie pomogły tłumaczenia profesora, że jego wpis był reakcją na propozycję niemieckiej Rady Etyki, która w obszernym dokumencie ogłoszonym 24 września 2014 zaproponowała, by zaprzestać karania kontaktów seksualnych między dorosłym rodzeństwem oraz że sam profesor chce jedynie zainicjować przygotowanie społeczeństwa do dyskusji na temat ostatniego ze społecznych tabu, jakim jest kazirodztwo. Punktem kulminacyjnym społecznego oburzenia było usunięcie Hartmana z Twojego Ruchu, w której to partii był on przewodniczącym krajowej rady politycznej oraz skierowanie sprawy do rzecznika dyscyplinarnego macierzystej uczelni profesora, jaką jest Uniwersytet Jagielloński.

Dla każdego trzeźwo myślącego człowieka nie ma tu o czym dyskutować, a moralne zło kazirodztwa nie ulega najmniejszej wątpliwości. Może jednak dziwić gwałtowna reakcja macierzystej partii Hartmana i wspierających ją środowisk. Z ich perspektywy rzeczywiście warto zapytać, na czym miałaby polegać wina profesora? Hartman nie zrobił przecież nic innego, jak tylko konsekwentnie domyślał do końca genderową perspektywę płci i relacji seksualnych, powiązaną z liberalnym nastawieniem etycznym. Jeżeli bowiem kryterium osobistej i społecznej moralności nie ma już być natura, ale „orientacja seksualna”, rozumiana jako „zdolność każdej osoby do rozwinięcia głębokiego uczuciowego, emocjonalnego i seksualnego pociągu oraz intymnych i seksualnych związków z osobami innej płci lub tej samej płci lub różnych płci oraz „tożsamość płciowa” rozumiana jako głęboko odczuwane wewnętrzne i indywidualne doświadczenie płci społecznej, która może lub nie odpowiadać płci określonej przy urodzeniu”, to doprawdy nie ma powodów dla których trzeba by moralnie dyskredytować kazirodztwo czy też prawnie go zakazywać. Powyższe definicje orientacji seksualnej i tożsamości płciowej pochodzą z Zasad Yogyakarty ‒ uchwalonego w 2006 r. genderowego manifestu, który w zamyśle sygnatariuszy ma stać się podstawą prawodawstwa. Wychodząc z tych genderowo-liberalnych założeń Hartman ma rację: związki kazirodcze należą do całego szeregu form ekspresji orientacji seksualnej, spośród których wszystkie są jednakowo akceptowalne, bo przecież nie istnieje ponadindywidualny punkt odniesienia. No chyba, żeby uznać za taki społeczną dezaprobatę i prawny zakaz. Ale, jak od razu stwierdza Hartman, moralne „zło” tego typu relacji wynika właśnie stąd, że są one zakazane. Ale skoro każdy ma prawo sam określać swoje preferencje, to społeczeństwo powinno je szanować, jako wyraz korzystania z prawa człowieka. Jak zneutralizować społeczną niechęć i prawny zakaz? Po prostu rozpoczynając dyskusję społeczną. Gdy wystudzą się pierwsze emocje, można oczekiwać, że społeczeństwo wkrótce zaakceptuje i tę formę relacji seksualnych, bo przecież być może ‒ jak sądzi Hartman ‒ „piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi”.

Ironicznie można by powiedzieć, że właściwie trzeba być wdzięcznym prof. Hartmanowi za to, że bardzo jasno pokazał, ku czemu ostatecznie prowadzi konsekwentne zastosowanie genderowej wizji płci i seksualności. Nie trzeba przenikliwego umysłu, by dostrzec, że w takiej optyce żadna orientacja seksualna, również ta zoofilska czy pedofilska, nie stanowi problemu w ramach tego typu rozumowania. Problemem jest jedynie brak akceptacji społecznej i ewentualnie wyłączenie przemocy, a wtedy społeczeństwo powinno pogodzić się z tym, że poszczególne osoby mają różne preferencje seksualne.

Deklaracja prof. Hartmana jest zapowiedzią świata, który ma powstać na zgliszczach dawnej koncepcji płci, małżeństwa i rodziny, której korzenie są zasilane z judeochrześcijańskiej wizji ludzkiej natury. Świat ten, wraz z pełną akceptacją nie tylko kazirodztwa, ale także innych dewiacji seksualnych, nadciągnie nieuchronnie, jeżeli społeczeństwa pozwolą na wprowadzenie w życie największego z dotychczasowych eksperymentów inżynierii społecznej, jakim jest genderyzm.

Ks. Marian Machinek MSF

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Młodzi #1517460 | 83.9.*.* 22 paź 2014 19:45

    A dzieci Adama i Ewy to skąd miały dzieci ? stchórzysz ! czy opowiesz ?

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)