Ksiądz w okularach uroczo uśmiechnięty

2016-10-03 10:02:24(ost. akt: 2016-10-03 10:18:36)
Wydarzenie\\\ Dobroć, szacunek, miłość do Boga i bliźniego. W skrócie taki obraz księdza infułata Juliana Żołnierkiewicza wyłania się ze wspomnieć osób, które go znały. Już 13 października o godz. 18.30 w olsztyńskiej filharmonii odbędzie się I Maltański Koncert Charytatywny jego imienia.
Biskup Andrzej F. Dziuba, główny kapelan ZPKM
— Księdza infułata Juliana Żołnierkiewicza poznałem na długo przed jego wstąpieniem do Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Kierowałem wówczas Sekretariatem Prymasa Polski w Warszawie. Były to liczne spotkania, rozmowy czy konsultacje. Z racji pochodzenia ksiądz infułat był znakomitym znawcą problematyki wschodniej oraz żyjących tam Polaków. Był niezwykle szanowanym duszpasterzem akademickim oraz proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie. To był styl posługi, który zyskiwał w środowisku duże uznanie i szacunek.
Do naszego Związku wstąpił 6 grudnia 2001 roku w randze kapelana konwentualnego „ad honorem”. Związane to było z licznymi działaniami Jego Ekscelencji Juliusza Ostrowskiego, naszego ówczesnego prezydenta ZPKM. Chciał on pozyskać jakieś miejsce obecności oraz działalności na Warmii. Tym miejscem okazał się zwłaszcza Klebark Wielki, który dziś stanowi znaczące centrum duchowości oraz posługi społecznej i duszpasterskiej.
Konfrater Julian był zawsze kapłanem niezwykle oddanym Zakonowi oraz jego charyzmatowi. Zatroskany o wierność „tuitio fidei et obsequium pauperum”, mając świadomość, iż jest to szczególnie ważny element tożsamości naszego Zakonu oraz wszystkich jego członków. Te idee brał na serio do swego życia i starał się je uczynić własnym świadectwem.
Niech Ksiądz Infułat będzie dobrym przewodnikiem na I Maltańskim Koncercie Charytatywnym jego imienia, ku dobru Szpitala w Barczewie i Domu Pomocy Społecznej w Szyldaku.


Zygmunt Komar, członek Związku Polskich Kawalerów Maltańskich

— Przed laty wspólnie z księdzem prałatem Henrykiem Błaszczykiem budowaliśmy zręby "Maltaństwa" na Warmii i Mazurach i poszukiwaliśmy kandydatów do Zakonu Maltańskiego. Obaj uznaliśmy, że najlepszą osobą będzie ksiądz infułat Julian Żołnierkiewicz.
Był to człowiek nieskazitelny, cieszący się niezwykłym autorytetem wszędzie tam, gdzie działał, a działał zawsze z wielkim oddaniem. Kochał ludzi, w każdym dostrzegał dobro. Był pomysłodawcą wielu dzieł charytatywnych, jakie wówczas tworzyliśmy, a było ich w owym czasie sporo.
Zawsze z sentymentem będę wspominał nasze wspólne wyjazdy na Konwenty Związku Polskich Kawalerów Maltańskich do Warszawy. Rozmowy, jakie prowadziliśmy dotyczyły nie tylko spraw maltańskich ale zwyczajnie życia, bliskich nam problemów. Nie sposób mile nie wspominać wspólnych wyjazdów do Rzymu. Ksiądz Julian znał to miasto, jak własną kieszeń. Ledwie mogłem nadążyć za nim, kiedy chciał mi pokazać najciekawsze miejsca wiecznego miasta. Miał wręcz niewiarygodną kondycją fizyczną.
Kiedy pracował, oddawał się temu bez reszty, wszystko co zaplanował, doprowadzał konsekwentnie do końca. Jego charakter, sposób działania i poświęcenie — wszystko to predysponowało Go do pracy w Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Ksiądz Julian stanął w naszych szeregach i mamy tę pewność, że nasz wybór padł na właściwą Osobę.


Sławomir Willenberg, lekarz, polityk i były senator
— Księdza infułata Juliana Żołnierkiewicza poznałem osobiście w roku 2003, gdy zostałem zaproszony do udziału w działalności Suwerennego Rycerskiego Zakonu Szpitalników św. Jana Jerozolimskiego, jako członek Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Niemniej już wcześniej o nim słyszałem, ponieważ jako były senator RP oraz radny województwa warmińsko-mazurskiego, o rodowodzie „solidarnościowym”, działałem w tym samym środowisku, które otaczało księdza Juliana. Moją uwagę zwrócił głęboki szacunek z jakim różne osoby wyrażały swoje opinie na jego temat, niezależnie od tego, czy były proweniencji prawicowej czy lewicowej.
W końcu miałem zaszczyt poznać go osobiście — starszego pana w okularach, dowcipnego i uroczo uśmiechniętego. Był człowiekiem tolerancyjnym, a jednocześnie bardzo zasadniczym w poglądach dotyczących współczesnej obyczajowości. Zwracał uwagę łagodnością, ale ta cecha nie odbierała mu umiejętności dokonywania sprawiedliwej oceny, wyrażanej głośno, wobec ludzkich zachowań, które uznawał za naganne. Żył bardzo skromnie, choć równolegle hojnie wspierał inicjatywy maltańskie.
Brakuje mi jego obecności i energii, ponieważ był inicjatorem wielu działań. Bardzo lubił ludzi. W każdym dostrzegał dobro, co często mylnie odczytywano jako życiową naiwność. Zapamiętam go jako mądrego kapłana i dobrego człowieka.


Ksiądz prałat Józef R. Maj, działacz społeczny

— Księdza Juliana poznałem jeszcze w moich czasach kleryckich (1968-1973) podczas spotkań duszpasterzy akademickich u św. Anny w Warszawie. Pomagałem wówczas księdzu Rektorowi Tadeuszowi Uszyńskiemu w pracach organizacyjnych. Właśnie w takich okolicznościach zauważyłem, że poza sprawami akademickimi obaj mają dobre kontakty ze środowiskiem wojskowym. Nie było wówczas Biskupstwa Polowego i często (głównie duszpasterze akademiccy) pełnili funkcje zastępcze wobec tych środowisk żołnierskich czy powstańczych, które nie chciały utrzymywać kontaktu ze skomunizowanym Dziekanatem Wojskowym. Nierzadko ksiądz Rektor i ksiądz Julian występowali razem podczas nabożeństw organizowanych czy to w kościele św. Anny czy w warunkach polowych (Palmiry np.), na które do weteranów wojskowych czy powstańczych przyjeżdżał z dalekiego Olsztyna.
Wiem, że chętnie angażował się w różne dzieła duszpasterstwa akademickiego, ale dla mnie jako aktywnego członka „Pombli” (oficjalnie: Akademicka Grupa Pomocy Bliźniemu) najważniejsze było to, że często otrzymywaliśmy od niego różne dary, choć trzeba przyznać, że pamiętam go jako księdza nieco oschłego. Szanowaliśmy w naszej grupie księdza Juliana i dla mnie nie było zaskoczeniem, że po latach spotkaliśmy się w Zakonie Kawalerów Maltańskich jako jego kapelani.


Źródło: Gazeta Olsztyńska